Udar słoneczny u kota – 07. lipiec 2012

Wydawało mi się, że jestem ostrożna, że panuję nad całą kocią ferajną – a jednak wczoraj nie udało mi się dopilnować Emi. Usnęła chyba na fotelu na tarasie. Fotel jest pod daszkiem, ale około 14 cień znika na jakąś godzinkę. Cały dzień pilnowałam, aby nikt się nie wylegiwał w pełnym słońcu. Jednak zajęta pracami w domu straciłam na chwilę czujność i stało się… Emi naglezaczęła biegać i skakać po tarasie jak opętana i do tego wydawała z siebie okropne jęki. W pierwszej chwili pomyślałam – poluje na muchę. Potem, że połknęła osę. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to może być udar. A przecież tak ich pilnowałam… Po wariackich skokach i płaczu, Emi padła na deski tarasu jak długa, zesztywniała, zaczęła jej lecieć piana z pyszczka, a oczka zrobiły się zeszklone… Działo się to tak szybko, że nie było czasu na myślenie. Oczywiście zaczęłam jej masować klatkę piersiową i po otwarciu na siłę pyszczka robiłam jej sztuczne oddychanie. Jak zaczęła samodzielnie oddychać zrobiłam jej okład z wilgotnego ręcznika. Dziwne rzeczy działy się z jej ciałkiem – najpierw była zupełnie sztywna i twarda, a za moment zupełnie zwiotczała… Błagałam ją aby nic jej nie było i dalej reanimowałam. Płakałam przy tym niemiłosiernie … Moja kochana Emi nagle zaczęła sama oddychać, odzyskała przytomność, wstała i lekko się zataczając, udała się do kuchni aby zjeść resztki kurczaka, tak jakby nic się nie stało…

Mam nauczkę – teraz podczas upałów będę gorsza od żandarmerii – żaden koci amator lata nie znajdzie sobie miejsca na popołudniową drzemkę w promieniach letniego słoneczka…